penguin-3158998_1920
Źródło: Obraz Couleur z Pixabay

Czy leci z nami pilot? Ratunku, boję się latać

28 Października 2020

Dlaczego boimy się latać? Z czego to wynika? Mamy to w genach? Zawsze się baliśmy czy lęk nasilał się stopniowo? Czy można oswoić lęk przed lataniem? Jak to zrobić - jest na to w ogóle jednoznaczna odpowiedź?

Tak, dobrze słyszycie! Ja, osoba od kilkunastu lat pracująca w turystyce, podróżująca samolotem czasami nawet kilka razy w roku, panicznie boję się latać.

Czy od samego początku się bałam? Nie. Pierwszy raz wsiadałam do samolotu dość późno jak na przeciętnego pasażera przystało, bo dopiero na studiach. Dziś nawet kilkumiesięczne dzieci potrafią już mieć niejeden lot za sobą... Zupełnie nie odczuwałam wtedy strachu a tylko ogromną ciekawość i podekscytowanie nową przygodą. Kolejne podróże też przebiegały bezproblemowo, nawet ten najdłuższy prawie 10-godzinny lot zleciał prawie niezauważony. Skąd więc nagle ten cały stres i lęk?

Powód pierwszy. Brak zaufania.

Brak zaufania do pilota - bo przecież go kompletnie nie znam. Nie przedstawiono mi jego udokumentowanych umiejętności, nie wiem czy przypadkiem nie ma dziś czasem złego humoru, a może zwyczajnie się nie wyspał? Brak zaufania do samolotu - czy aby jest w pełni sprawny? Przeszedł wszystkie przeglądy? Nie miał żadnych problemów lot wcześniej? Brak zaufania do pogody - a może będzie burza z ogromnymi piorunami, straszna wichura zrywająca dachy domów lub kilkugodzinna ulewa prawie powodująca powódź stulecia? A nawet brak zaufania do flory i fauny - bo może np. jakiś sznur ptaków upodoba sobie nasz silnik jako swoje gniazdko...

Powód drugi. Znikoma wiedza o środku transportu.

Jak taka szczelna mała „puszka” utrzymuje się w powietrzu, czemu nie spada? Co to jest ta siła ciężkości czy siły aerodynamiczne? Jak prawie pół tony żelastwa w ogóle się unosi? Co z tego, że ma skrzydła - pingwiny też mają i jakoś nie latają... Kiedyś przeczytałam gdzieś, że wcześniejsze zapoznanie się z nurtującym nas tematem a więc wszystkimi zachodzącymi w tym wypadku mechanizmami, pozwala zmniejszyć lęk przed wejściem na pokład. No dobrze pomyślałam, ale wtedy najpierw trzeba by te wszystkie informacje dotyczące siły nośnej i fizyki samolotu zrozumieć! Pocieszam się, że jednak jestem bardziej humanistką i pewnie nie tylko ja mam z tym kłopot...

Powód trzeci. Klaustrofobia.

Tu będzie krótko. Nie, żeby ją u mnie stwierdzono ale jednak kilka godzin w małym ciasnym pomieszczeniu 10 km nad ziemią i często bez minimalnej widoczności za oknem - bo w gęstych chmurach... Brrr już mi słabo!

Powód czwarty. Podejrzliwość.

Stewardessa za szybko przemknęła korytarzem, pewnie coś się stało! Hmm chyba od jakiegoś czasu się obniżamy, te manewry nie wróżą nic dobrego. Szukamy dziury w całym zamiast zająć się czymś pożyteczniejszym typu czytanie dobrej książki, słuchanie kojącej nas muzyki, prowadzenie ożywionej rozmowy która odciąga nas myślami od tytułowego tematu. Jednak czasem się po prostu inaczej nie da, tak jesteśmy skonstruowani. Od wejścia na pokład do dotknięcia stopą ziemi po wylądowaniu najzwyczajniej w świecie nie potrafimy skupić się na niczym innym.

Powód piąty. Zbyt bujna wyobraźnia.

Co by było gdyby... A gdyby na pokładzie był terrorysta? A jeśli będzie przymusowe lądowanie? A jak nie wypadną maski tlenowe albo kamizelka ratunkowa ma dziurę? A jak porwą nas kosmici?

Powód szósty. A nie mówiłam?

„Sama się prosiła, ciągle tylko latała i latała! Wiecznie w rozjazdach. Te całe samoloty są niebezpieczne, przecież jak jest katastrofa rzadko kiedy ktoś z niej wychodzi cało!" A przecież mówi się, że samolot jest najbezpieczniejszym środkiem transportu. W porównaniu z samochodami - ilość wypadków w lotnictwie jest przecież znikoma. Mówi się też, że najwięcej wypadków zdarza się w domu! Tylko czy takie czcze gadanie to dobry powód aby mniej się bać?

Punkt siódmy. Obawa o bliskich.

Uwaga, będzie drastycznie! Co jeśli się rozbijemy? Jak poradzi sobie mój mąż? Jak moje dziecko wychowa się bez mamy? Rodzina będzie w żałobie... Może jednak to ryzyko taka podróż?

OK już wystarczy! Pewnie znalazłoby się więcej powodów, w końcu sama umiem je sobie wynajdywać. Ale i tak ich ilość jest wystarczająca choć może zasadność wielu pewnie zostanie poddana dyskusji. Generalnie wszystkie sprowadzają się do jednego - lęku przed śmiercią. To czy z tej całej analizy wychodzi, że w końcu tego się boję najbardziej?

Czy robię coś, żeby ten swój lęk zmniejszyć? Bo nie wydaje mi się jednak, żeby można było się go pozbyć całkiem? Alkohol czy leki odpadają - nie są absolutnie żadnym rozwiązaniem a zaryzykowałabym stwierdzenie, że wręcz mogą wprowadzić nas w dużo większe bagno.. Zdrowaśki? trochę pomagają ale nie tak do końca...

Dla mnie największym sukcesem jest to, że pomimo strachu o każdy jeden lot samolotem, za każdym razem do tego samolotu jednak wsiadam. Po co? Chcę poznawać nowe nieznane miejsca, kraje, kulturę, ludzi. A tego „nieznanego" w wielu przypadkach w inny sposób po prostu nigdy bym nie odkryła!

Oswajam swój lęk i moja wewnętrzna odwaga dodaje mi skrzydeł! Poza tym za bardzo kocham swoją pracę, żebym mogła w ogóle pomyśleć o jakiejkolwiek rezygnacji z podróży i tych całych skomplikowanych podniebnych zawirowaniach.

Następny artykuł